maj 28 2007

SPATULKI :)


Komentarze: 1

28/4

Obiecałam sobie, ze sny będę moje poronione spisywać, co by poparcie dla ciągle zdarzającego mi się uczucia deja vu mieć na papierze...

Jestem w ciąży owszem.. ale to nie powód, żeby wycinać mi drugą macicę...

/Szczątki to będą informacji i raczej uszczypliwe uwagi na temat działania mojego mózgu, niż rzeczowa recenzja..../

Za pierwszą serię snu tego uznać postanawiam senne nerwowe wyprawy do szpitala... (bo sny mam jak na złość oczywiście w odcinkach, seriach i innych jeszcze poszatkowanych rzeczach, które długie nocne godziny urozmaicić mogą)

na wszczepienie dziecka. Termin porodu się nastał – oczywiście umówiony, a ja pędem, biegiem do szpitala – wiecznie spóźniona jak zawsze i wszędzie w tych czasach, na dziecka wszczepienie, bo poród zaraz a ja jeszcze w brzuchu go nie mam.... na dziecka odwiedziny... bo w inkubatorze leży sobie fasolka i dojrzewa jak gruszka w butelce do likieru rodem z książek Whartona (“spóźnieni kochankowie” – to pewnie dlatego tytuł pamiętam jeszcze heheh), i wieczne awantury na szkłem, i nostalgia i wzruszenia... tatę fasolki jakoś tylko tam widywałam i tylko podczas wspólnych “oględzin” nie wiedzieć czemu... stanowczo to już XXII wiek musiał być... Dramatycznie to było sterylne i mało zabawne...

Do tej pory nie odkryłam co też mógł brat mój starszy ukochany mieć mógł na myśli, gdy śniąc mi się opowiadał (przypuszczam, ze była to ta noc, lub w noc po zajściu przeze mnie w ciążę..) w tonie żartu/anegdotki:

“ Jestem na pogrzebie. Patrzę – siedzi dziewczyna. Obok Dziewczyny siedzi chłopak. Patrzę na chłopaka. Patrzę na nieboszczyka. Patrzę na chłopaka. Patrzę na nieboszczyka. Patrzę na chłopaka. Patrzę na nieboszczyka. A on taki sam..”

A brat mój rumiany i uśmiechnięty, i zdrowy i promienny.... I niech ktoś trafi...

Ulubionych serii dwie mam, a może i trzy... J

Od dziecka śni mi się stado słoni... szaro, srebrnych.. biegnących .. zakurzonych. Tumany wzbijanego kurzu, merdające rytmicznie ogony... Cudne afrykańskie barwy słońca zachodzącego, czerwienie krwiste, ogniste... i te słonie biegnące i te ogony.... i to srebro i kurz.. i te tumany...

/ Pierwszy z najpierwszych snów to ... nie wiem ile miałam lat... może 4 .. może 5...

Pierwsze wspomnienia z wieku malęcego pojawiają się mniej więcej ok. 3 roku J wcześnie co ;) ? Nie pytajcie jak to możliwe...

Sen pojawiający się w formie absolutnie niezmiennej. Zawsze taka sama długość i każdy pyłek taki sam w nim...

Dwie następne serie jutro.... J trzeba dozować rozpamiętywanie własnego szaleństwa buhhaaha

Dobrze, że teraz śni mi się rzadziej coś....

 

lobuz : :
28 maja 2007, 16:20
A ja pamietam pewne sceny z dziecinstwa gdy mialam 2,5 roku, moja mama byla w szoku, tym bardziej, ze nigdy nikt o tym nie opowiadal, bo to ot takie tam bzdury ;).

Dodaj komentarz