Archiwum maj 2007, strona 1


maj 23 2007 OBSERWATOR RZECZY DZIWNYCH I ULOTNYCH
Komentarze: 1

24/5

Z wiekiem nabywać można alergie typu różnego.... czy można z wiekiem stawać się coraz bardziej autystycznym?

Nie mam ochoty rozmawiać, ani się uśmiechać... Słucham chętnie, ale nie wywołuje to we mnie uporczywych niegdyś emocji. Jakiś mur zobojętnienia, etolka z waty szklanej... zanim dotrze do mnie cokolwiek, prędzej o tym zapomnę... Kiedyś byłam miłym, grzecznym, choć niekoniecznie dobrze ułożonym dzieckiem... czego brakowało - twarz anielicy i loki blond rekompensowały z nadwyżką... Dzisiaj znam każdy niemal krok... każde słowo... nie musisz właściwie nic mi mówić.. Ruch jest przewidywalny.. ton głosu jak wyznanie najgłębsze... a ja ... Dawno temu na plecach świerszczyka (tak nazywał mnie brat mój starszy) zwisała smętnie tzw. “kostka”, a na klapie noszony z dumą napis/popis treści następującej: “OBSERWATOR RZECZY DZIWNYCH I ULOTNYCH” a obok radośnie podrygujący kościotrupek zielony (zieleń w końcu kolor nadziei heheh). Z perspektywy czasu widzę, ze była w tym zawarta ironia większa niźli podejrzewałabym kiedykolwiek... Stałam się obserwatorkiem.. wszystko zza szyby... Po latach przyglądania się wszystkiemu dookoła z naiwnością godną trzylatka, dziś jestem smakoszem charakterów, głupich odruchów, specjalistą od tłumaczenia ludziom ludzkich odruchów.. Tylko nie przystaję ani tu ani tam..a czym starsza jestem tym bardziej by wypadało właśnie przystawać... za czymś się opowiadać... być czyimś zwolennikiem.. mieć sprecyzowane poglądy na wszystko... a ja jak Kant (i troche się mylić może z kantem o innej zupełnie naturze): “NIEBO GWIAŹDZISTE NADE MNĄ< PRAWO MORALNE WE MNIE”. We wszystkim samowystarczalna.. do tego stopnia przywykłam, ze z emocjami na bakier się traz żyje.. Przyjąć cokolwiek.... pokonać zdziwienie, zażenowanie i co tam jeszcze....

Oby dziecko moje życie łatwe miało ze mna... J

lobuz : :
maj 22 2007 pączkowanie przez wiatropylnośc...
Komentarze: 1

21/5

60 kg, 16 cm obecego, 87 w talii, 97 w biodrze

jestem po slubie....

jestem zamężna....

jestem w 5 miesiącu ciąży, w 20 tygodniu niekończącego się paczkowania....

wszystko książkowo ... oprócz mamy. Niezmiennie uważam, ze ciąża jest przereklamowana.. wszystko nagle przestaje być wazne, jedynym powodem i usprawiedliwieniem jest ciąża, dziecko które się pojawi – a zachowują się wszyscy jakby miało się co najmniej objawić... Mam szczerze dosyć, szczerze mówiąc.. szybko wyszłam za mąż .. bo dziecko. Pierścionek otrzymałam w ostatniej chwili... bo dziecko... z pracy może wylece ... bo dziecko... jeszcze mnie skubane stuka... Nie żebym nie lubiła tej małej cholery... ale uważam ze to niesprawiedliwe. Moje życie – życie kobiety – zmienia się o 1500 % podczas gdy zycie faceta – nawet mojego, niezwykle kochanego – nie zmienia się niemal w ogóle.. Jakoś powinno być po równo. Mi nagle przybyło 1000 probemów, rzeczy o które trzeba zadbac, których nie wolno, które trzeba... a on nie ma czasu poczytać o dziecku... od czasu do czasu głowe przyłożyć do brzucha... ‘liczy na to że coś podsłucha buahahha” – do tego jak na razie sprowadza się ojcostwo. Zawodowo wróciłam do puktu wyjścia... plany rozsypały się jak garść piachu w dłoni... I to w momencie w którym wszystko zaczęło się klarować i perspektywy były obiecujące... ‘dwa zające na łące’.... Durne to wszytsko troche. Czuje się jakby mi ktoś zrobił głupiego psikusa.. “W gratisie bonusa.... ”

Nie wyobrażam sobie siebie jako mamy... Nie wyobrażam sobie i nie akceptuje (głównie chodzi o przyswajanie przez mózg tych informacji – patrz – nie dociera to do moich dwóch kulek) zmian zachodzących w moim życiu.. Dysonans 1000. A młode kopie.. cały dzień dzisiaj kopie... wanienka dzisiaj przyjechała... a za 4 miesiące dowiem się jak to jest wypchnąć arbuza... Rodzic na stojąco czy na leżąco ... Nikt chyba nie przygotował kobiety na te wszystkie atrakcje. Chciałabym zobaczyć jakąs zgodę z mojej strony na konsekwencje obarczenia mnie tą płcią.

lobuz : :