Archiwum 31 maja 2007


maj 31 2007 CIĄŻĄ TO NIE CHOROBA
Komentarze: 4

31/4

Zroumiałam dzisiaj, dlaczego ciąża jest stanem błogosławionym... albo chyba zaczynam łapać. Wszyscy chcą wiedzieć.. jak się czujesz, czy to dziewczynka, czy chłopiec, czy Bodzio czy Józia... czy na stojąco, czy na leżąco... I każdy łączy z tym wydarzniem – pojawieniem się dziecka – jakies swoje nadzieje.... Irracjonalne ale wydaje się prawdziwe. Każdorazowo wokół pojawienia się dziecka robi się szum.. pojawia się napięcie... Jakby otoczenie przygotowywało się do przetasowania sił, do nowego zajęcia nowo przydzielonych ról... I stan ten mija bezpowrotnie gdy dziecko się pojawia... napięcie opada... Większośc nie wyczuwa zadnego impulsu do zmian... i zapada cisza. Wszystko wraca do normy. Syndrom fali. Fala opada tylko po to, by natychmiast wezbrac 3 metry obok ...

Śmieszne....

Kółko mam jest jak gęsi hehe. Każda ma 5 tysięcy dobrych rad na temat tego, że “to” należy robic “tak” a tamto “wspak”... Nie stworzona jestem a i talentów w tym kierunku żadnych nie posiadam... Nie potrafię wyjadac sobie z dziubków na korytarzu z każdą napotkaną kobieto/dziewczyną.... brak mi do tego cierpliwości i ogłady..

Jestem egoistą.. mało wylewną na dodatek... Chociaz staram się walczyć ze sobą, być miłą i mieć świadomość, ze człowiek to zwierze stadne stanowczo, i ze nie wolno się izolowac, i ze nie chce być dziwadłem krążącym po korytarzach... Będę dziwadłem na starość. Jak już moje dziecko będzie daleko mieszkać i nie będzie się wstydzić za szurniętą matkę hehe..

Marzę o zdalnej pracy.....

lobuz : :